Blondynka pisze z chłopakiem na gadu-gadu:
- Fajna jesteś? Ładna jesteś? Spotkajmy się w raelu.
- U nas nie ma Realu, jest tylko Biedronka.

Mąż:
- Może wypróbujemy dziś wieczorem inną pozycję?
Żona:
- Z przyjemnością. Ty stań przy zlewie, a ja usiądę w fotelu i będę pierdzieć.

Trzej przestępcy jadą do wiezienia. Każdy z nich ma przy
sobie jedną rzecz, dzięki której będzie mieć zajęcie w wiezieniu. Nagle jeden więzień pyta siedzącego obok:
- Co wziąłeś ze sobą?
Ten wyciąga farbki i mówi:
- Będę malować, czas mi szybko zleci. A ty co wziąłeś?
- Karty. Będę grał dla zabicia czasu.
Trzeci siedzi cicho w kącie i tylko uśmiecha się. Oni do niego:
- Czemu się śmiejesz?
Trzeci wyciąga pudełko tamponów i mówi:
- Ja mam to!
- A co ty będziesz z tym robił?
Trzeci spogląda na pudełko tamponów i zaczyna czytać:
- Mogę jeździć konno, pływać i jeździć na rolkach...

Ksiądz dowiedział się, że do jego parafii wybiera się biskup z wizytacją. A że biskup zawsze zostaje na kolacji, ksiądz poszedł na targ kupić coś do jedzenia. Przechodząc obok stoiska z rybami, mówi:
- Jaka piękna, duża ryba!
Sprzedawca:
- Pięknego mam dziś skurwiela?
Ksiądz się obruszył:
- Panie, piękna duża ryba, ale żeby przy księdzu używać takich słów? Wstyd!
- Ale proszę księdza! Skurwiel to nazwa tej ryby, tak samo jak płotka, okoń czy pstrąg.
- Aaa, teraz rozumiem. Poproszę tego skurwiela.
Przychodzi ksiądz na parafię i pokazuje rybę siostrze zakonnej. Zakonnica:
- Jaka piękna, duża ryba!
Ksiądz:
- Ładnego skurwiela kupiłem, co?
- Ojej, czemu ksiądz używa takiego słownictwa?
- Niech się siostra nie denerwuje. Skurwiel to nazwa tej ryby, tak samo jak płotka, okoń czy pstrąg.
- Aaa, rozumiem.
Ksiądz polecił zakonnicy, aby przygotowała skurwiela na kolację z biskupem. Po kwadransie zakonnica skrobie rybę w kuchni, a tu wchodzi kucharka.
- Jaka piękna, duża ryba! - mówi kucharka.
Siostra na to:
- Piękny skurwiel, prawda?
- Ale siostra dziś używa słów! - obrusza się kucharka.
Siostra wyjaśnia:
- Skurwiel to nazwa tej ryby, tak samo jak płotka, okoń czy pstrąg.
Siostra dokończyła skrobać rybę i poprosiła aby kucharka przygotowała ją na kolację z biskupem. Wieczorem przyjechał biskup. Usiadł przy stole z księdzem i zakonnicą, rozmawiają, a po chwili kucharka wnosi na stół główne danie kolacji - rybę. Ksiądz biskup:
- Jaka piękna, duża ryba!
Proboszcz:
- Ja tego skurwiela kupiłem!
Zakonnica:
- Ja tego skurwiela skrobałam!
Kucharka:
- A ja tego skurwiela usmażyłam!
Ksiądz biskup uśmiechnął się, wyjął z torby litr wódki i mówi:
- K...a, widzę, że tu sami swoi!

Dwóch "nowych Ruskich" stoi pod pomnikiem "Sława poległym marynarzom".
- Ty, patrz! Fajny koleś ten Sława, taki duży pomnik marynarzom postawił.

Do wiejskiego dentysty przychodzi bardzo wysoki pacjent, z bólem zęba. Ząb trzeba usunąć, ale dentysta, dysponując tylko zwykłym taboretem, nie może wykonać zabiegu. W końcu wpada na pomysł i każe pacjentowi położyć się na podłodze.
Po skończonym zabiegu pacjent jęczy z bólu.
- Oj jak boli, jak strasznie boli...
- Dlaczego? Przecież już po wszystkim.
- Pan doktor stoi mi na jądrach

Proboszcz wyjechał do sanatorium. Jego gorliwy zakrystian nie daje mu jednak spokoju i chce się koniecznie dowiedzieć, jak ma brzmieć napis nad szopką bożonarodzeniową i jakie wymiary powinien mieć żłóbek.
Proboszcz telegrafuje z sanatorium krótko i treściwie: "Dziecię nam się narodziło. Długość - 3 m, szerokość - 1 m."

Proboszcz ruga kościelnego:
- Wyznaczył pan ślub i pogrzeb na tę samą godzinę. Musimy teraz przesunąć albo jedno, albo drugie.
Kościelny drapie się za uchem i oświadcza z szelmowskim błyskiem w oku:
- Przesuńmy pogrzeb. Zmarły już się nie rozmyśli.

Policjanci zatrzymują samochód. Wysiada z niego ksiądz.
– Dzień dobry...
– Szczęść Boże – odpowiada kapłan.
– Co ksiądz wiezie w bagażniku? – pytają funkcjonariusze.
– Bojler...
– No tak, bojler... W takim razie dziękujemy...
Ksiądz odjechał. Jeden zdziwiony policjant pyta drugiego:
– Co to jest bojler?
– Nie wiem, nie chodziłem na religię ...

Juhas widzi bacę prowadzącego duże stado owiec.
- Dokąd je prowadzicie?
- Do domu. Będę je hodował.
- Przecie nie macie obory, ani zagrody! Gdzie będziecie je trzymać ?
- W mojej izbie.
- Toż to straszny smród!
- Cóż, będą się musiały przyzwyczaić.

Zmarznięty w czasie śnieżycy turysta puka do bacówki - otwiera baca.
- Macie baco coś do jedzenia? - Niii! - To może chociaż wrzątek macie??
- Mom... ino zimny

Siedzi Baca razem ze skoczkami narciarskimi i wysłuchuje ich opowieści. Pierwszy skoczek chwali się, ze skoczył na odległość 100 metrów, drugi, ze pobił rekord skoczni. Na to Baca mówi: -Jak ja skoczyłem z tej skoczni to lecę, lecę, patrzę mijam koniec wybiegu, tam gdzie zatrzymują się inni, mijam Zakopane, mijam Gubałówkę, a tu jak halny nie powieje i wróciło mnie na 30 metr.

Jasio przychodzi do sklepu i głośno odczytuje sprzedawcy, co mama mu zapisała na kartce: -Kilogram cukru, 20 deko szynki, paczka makaronu, mleko i policz czy dobrze wydał ci resztę ten stary oszust!

Przychodzi do lekarza matka z synkiem, ktory ma wysypke alergiczna. Lekarz usiluje dociec przyczyny tego uczulenia:
- Moze ta wysypka jest Po winogronach?
- Nie!
- A Moze Po bananach?
- Nie!
- A Moze Po jajkach?
- Nie, tylko po rekach i po nogach!

Blondynka dyktuje na poczcie treść telegramu:
- Ble, ble, ble.
Pracownica poczty pyta:
- A może dopiszemy jeszcze jedno "ble"?
- Nie... - odpowiada po namyśle blondynka - To by było bez sensu!