-Ile żołnierz ma par butów i z czego?
-Dwie. Z czego jedna stoi w szafie.

-Co ma żołnierz pod łóżkiem?
-Żołnierz ma pod łóżkiem sprzątać!

Małżeństwo świętuje 25. rocznicę ślubu.
- Muszę ci kochanie coś wyznać - mówi mąż. - Jestem daltonistą.
- I ja chciałabym coś ci wyznać - mówi żona. - Nie jestem z Rzeszowa, jestem z Mozambiku.

Hipopotam leży nad rzeczką i odpoczywa. Odpoczywa tak już trzeci tydzień. Leży i leży... Trochę sobie pośpi, przewróci się na jeden bok, potem na drugi bok. Kompletna nuda - nic się nie dzieje. Nagle przybiega jego synek i płacze:
- Tatusiu, tatusiu, rowerek mi się popsuł! Proszę, napraw mi go!
Hipopotam:
- No weź kurna teraz rzuć wszystko i napraw mu rowerek!!!

Turyści poszli w góry i podczas tej wędrówki znaleźli studnię. Chcąc sprawdzić czy jest w niej woda, wrzucili do niej mały kamyk. Przez chwilę nadaremnie nasłuchują chlupnięcia kamyka w wodę.
- Wrzucimy większy kamień - powiedział jeden z turystów i przyniósł z pola spory kamień. Wrzucił go i nasłuchuje, ale znów nic nie słychać. Turyści zobaczyli na polu ciężką szynę kolejową. Przytachali ją, wrzucili do studni, nasłuchują - znów nic. Nagle widzą barana, który w ogromną prędkością biegnie przez pole w ich kierunku, d..ą do przodu i zaraz potem wpada do studni. Zdziwieni turyści patrzą w głąb studni i w tym momencie słyszą z tyłu głos bacy:
- Panocki, a nie widzieli wy mojego barana?
- No, przed chwilą widzieliśmy jak biegł przez pole i wskoczył do tej studni.
Baca drapie się po głowie i mówi ze zdziwieniem:
- Jak mógł mi uciec, skoro był do szyny przywiązany?...

Wraca mąż ze szpitala, gdzie odwiedzał ciężko chorą teściową i zły jak cholera, mówi do żony:
- Twoja matka jest zdrowa jak koń, niedługo wyjdzie ze szpitala i zamieszka z nami.
- Nie rozumiem - mówi żona. - Wczoraj lekarz powiedział mi, że mama jest umierająca.
- Nie wiem co on tobie powiedział ale mnie, k...a radził przygotować się na najgorsze.

Blondynka pisze z chłopakiem na gadu-gadu:
- Fajna jesteś? Ładna jesteś? Spotkajmy się w raelu.
- U nas nie ma Realu, jest tylko Biedronka.

Mąż:
- Może wypróbujemy dziś wieczorem inną pozycję?
Żona:
- Z przyjemnością. Ty stań przy zlewie, a ja usiądę w fotelu i będę pierdzieć.

Trzej przestępcy jadą do wiezienia. Każdy z nich ma przy
sobie jedną rzecz, dzięki której będzie mieć zajęcie w wiezieniu. Nagle jeden więzień pyta siedzącego obok:
- Co wziąłeś ze sobą?
Ten wyciąga farbki i mówi:
- Będę malować, czas mi szybko zleci. A ty co wziąłeś?
- Karty. Będę grał dla zabicia czasu.
Trzeci siedzi cicho w kącie i tylko uśmiecha się. Oni do niego:
- Czemu się śmiejesz?
Trzeci wyciąga pudełko tamponów i mówi:
- Ja mam to!
- A co ty będziesz z tym robił?
Trzeci spogląda na pudełko tamponów i zaczyna czytać:
- Mogę jeździć konno, pływać i jeździć na rolkach...

Ksiądz dowiedział się, że do jego parafii wybiera się biskup z wizytacją. A że biskup zawsze zostaje na kolacji, ksiądz poszedł na targ kupić coś do jedzenia. Przechodząc obok stoiska z rybami, mówi:
- Jaka piękna, duża ryba!
Sprzedawca:
- Pięknego mam dziś skurwiela?
Ksiądz się obruszył:
- Panie, piękna duża ryba, ale żeby przy księdzu używać takich słów? Wstyd!
- Ale proszę księdza! Skurwiel to nazwa tej ryby, tak samo jak płotka, okoń czy pstrąg.
- Aaa, teraz rozumiem. Poproszę tego skurwiela.
Przychodzi ksiądz na parafię i pokazuje rybę siostrze zakonnej. Zakonnica:
- Jaka piękna, duża ryba!
Ksiądz:
- Ładnego skurwiela kupiłem, co?
- Ojej, czemu ksiądz używa takiego słownictwa?
- Niech się siostra nie denerwuje. Skurwiel to nazwa tej ryby, tak samo jak płotka, okoń czy pstrąg.
- Aaa, rozumiem.
Ksiądz polecił zakonnicy, aby przygotowała skurwiela na kolację z biskupem. Po kwadransie zakonnica skrobie rybę w kuchni, a tu wchodzi kucharka.
- Jaka piękna, duża ryba! - mówi kucharka.
Siostra na to:
- Piękny skurwiel, prawda?
- Ale siostra dziś używa słów! - obrusza się kucharka.
Siostra wyjaśnia:
- Skurwiel to nazwa tej ryby, tak samo jak płotka, okoń czy pstrąg.
Siostra dokończyła skrobać rybę i poprosiła aby kucharka przygotowała ją na kolację z biskupem. Wieczorem przyjechał biskup. Usiadł przy stole z księdzem i zakonnicą, rozmawiają, a po chwili kucharka wnosi na stół główne danie kolacji - rybę. Ksiądz biskup:
- Jaka piękna, duża ryba!
Proboszcz:
- Ja tego skurwiela kupiłem!
Zakonnica:
- Ja tego skurwiela skrobałam!
Kucharka:
- A ja tego skurwiela usmażyłam!
Ksiądz biskup uśmiechnął się, wyjął z torby litr wódki i mówi:
- K...a, widzę, że tu sami swoi!

Dwóch "nowych Ruskich" stoi pod pomnikiem "Sława poległym marynarzom".
- Ty, patrz! Fajny koleś ten Sława, taki duży pomnik marynarzom postawił.

Do wiejskiego dentysty przychodzi bardzo wysoki pacjent, z bólem zęba. Ząb trzeba usunąć, ale dentysta, dysponując tylko zwykłym taboretem, nie może wykonać zabiegu. W końcu wpada na pomysł i każe pacjentowi położyć się na podłodze.
Po skończonym zabiegu pacjent jęczy z bólu.
- Oj jak boli, jak strasznie boli...
- Dlaczego? Przecież już po wszystkim.
- Pan doktor stoi mi na jądrach

Proboszcz wyjechał do sanatorium. Jego gorliwy zakrystian nie daje mu jednak spokoju i chce się koniecznie dowiedzieć, jak ma brzmieć napis nad szopką bożonarodzeniową i jakie wymiary powinien mieć żłóbek.
Proboszcz telegrafuje z sanatorium krótko i treściwie: "Dziecię nam się narodziło. Długość - 3 m, szerokość - 1 m."

Proboszcz ruga kościelnego:
- Wyznaczył pan ślub i pogrzeb na tę samą godzinę. Musimy teraz przesunąć albo jedno, albo drugie.
Kościelny drapie się za uchem i oświadcza z szelmowskim błyskiem w oku:
- Przesuńmy pogrzeb. Zmarły już się nie rozmyśli.

Policjanci zatrzymują samochód. Wysiada z niego ksiądz.
– Dzień dobry...
– Szczęść Boże – odpowiada kapłan.
– Co ksiądz wiezie w bagażniku? – pytają funkcjonariusze.
– Bojler...
– No tak, bojler... W takim razie dziękujemy...
Ksiądz odjechał. Jeden zdziwiony policjant pyta drugiego:
– Co to jest bojler?
– Nie wiem, nie chodziłem na religię ...