Szczyt ostrożności:

Chodzić po ulicy na rękach, żeby nie dostać dachówką w łeb.

Szczyt optymizmu:

Dwaj homoseksualiści kupujący wózek dziecięcy.

Szczyt odwagi:

Nadepnąć barmanowi na nogę i powiedzieć, że zaraz dostanie jeszcze w pysk.

Szczyt odwagi i wytrzymałości:

Zjechać z dziesiątego piętra gołą du*ą po brzytwie jajami hamując na zakrętach.

Szczyt nieufności:

Wiercić w rurociąg Przyjaźni i patrzyć w którą stronę ropa płynie.

Szczyt niemożliwości:

Połaskotać tak żarówkę, aby ci w elektrowni się śmiali.

Szczyt nicości:

Kiedy kobieta zamiast piersi ma dwa piegi.

Szczyt namiętności:

Tak ścisną słup telegraficzny aż panienka w centrali orgazmu dostanie.

Szczyt miłości:

Wylizać pi**ę do kości...

Szczyt masochizmu:

Zjechać goła du*a po nieheblowanej desce do wanny pełnej spirytusu.

Szczyt marzeń Polaków lat 70-tych:

Wdowa po Jaroszewiczu mówi do żony konającego Jabłońskiego, ze Gierek zginął, jadąc na pogrzeb Breżniewa...

Szczyt lenistwa:

Położyć się na dziewczynie i czekać na trzęsienie ziemi.

Szczyt ignorancji:

Prezerwatywy robione na drutach.

Szczyt hałasu:

Dwa kościotrupy pier***ące się na blaszanym dachu.

Szczyt grzeczności:

Wyskoczyć z okna zamykając je za sobą.