Psychoanalityk wraca nocą przez most. Nagle widzi człowieka stojącego na poręczy i szykującego
się do skoczenia w nurt rzeki celem popełnienia samobójstwa. Krzyczy więc: - Stop! Niech Pan tego nie robi, porozmawiajmy! Mężczyźni siadają więc na przęle mostu i długo rozmawiają. Po godzinie obaj wstają z miejsca, wchodzą na poręcz i rzucają się w dół... |
05.11.2010 22:55:21, robert24 |
Po psychiatryku chodzą dwaj lekarze i myślą kogo by tu wypuścić. Wchodzą do pierwszego pokoju. -Co byś zrobił gdybyś miał miliona? -Kupił by sobie willę! Wypuścili. Idą do drugiego pokoju. -Co byś zrobił gdybyś miał miliona? -Ożenił bym się! Wypuścili. Są pod drzwiami trzeciego pokoju -Stary, go nawet nie warto pytać, to taki wariat, że nie warto pytać! -No ale co nam szkodzi? Zapytamy się! Wchodzą do pokoju a tam mężczyzna stoi na golasa przed lustrem i ogląda swoje ciało. -Pytają się: -Co byś zrobił gdybyś miał miliona? -Nową dupę bym se kupił bo ta jest pęknięta! |
05.11.2010 22:54:18, robert24 |
Na fotelu u psychoanalityka: - Spał pan w nocy? - Tak. - Śniło się panu coś? - Możliwe... - To może widział pan we śnie rybę? - Rybę, nie... - To co się panu śniło? - Szedłem po ulicy... - A był tam może wykop z kałużą? - Możliwe. - To w tej wodzie mogła być ryba? - Nie, no ryba nie... - A czy na tej ulicy była restauracja? - Bardzo prawdopodobne, że tam była... - Podawali w niej rybę? - Bardzo możliwe... - Hmm. Ryba we śnie... Ciekawe, co to może oznaczać? |
05.11.2010 22:52:41, robert24 |
Dziennikarz przeprowadza wywiad ze znanym psychiatrą. - Podobno opracował pan nową metodę sprawdzania, czy ktoś jest normalny czy nie. - Tak. Napełniam wannę, obok stawiam wiadro, kieliszek i naparstek i każę opróżnić wannę. - Czyli jeśli użyję wiadra, to jestem normalny? - Nie. Normalny jest ten, kto wyciąga korek z wanny. |
05.11.2010 22:52:05, robert24 |
W szpitalu psychiatrycznym w trakcie remontu wszystkie ściany pomalowano na brązowo. Ktoś zdarł
całą farbę. Ponownie pomalowano je na brązowo i znów ktoś zdarł całą farbę. Za trzecim
razem pomalowano ściany na zielono. W czasie obchodu lekarz wchodzi do jednej z sal, widzi
wariatów wpatrujących się w ścianę i pyta: - Dlaczego tak patrzycie na tą ścianę? - Czekamy, aż czekolada dojrzeje. |
05.11.2010 22:51:25, robert24 |
Facet u kochanki (maż na delegacji), a tu nagle klucz w zamku grzebie... Babka, niewiele myśląc, mówi mu: - Stań na środku, tak jak jesteś - goły, a ja powiem staremu, że taka statuę kupiłam. Maż wchodzi, rozgląda się, zauważa: - A to co?! - No... kupiłam taka statuę, znajomi też maja, teraz taka moda... Maż machnął ręka i poszedł spać. Żona też. W środku nocy maż wstaje, idzie do kuchni, wyciąga chleb, smaruje masełkiem, kładzie szyneczkę, serek, ogóreczka... podchodzi do statuy i wręcza ze słowami: - Masz, ja tak trzy dni stałem, żeby choć ku... nakarmiła... |
05.11.2010 22:50:28, robert24 |
Zocha mówi do swego męża Józka: - Ty Józek zostaliśmy zaproszeni na bal maskowy. - Ja nie idę, bo nie mam się za co przebrać - Najlepiej nie pij - nikt cię nie pozna! |
05.11.2010 22:49:44, robert24 |
Jedzie facet samochodem. Obok siedzi żona. Dopuszczalna prędkość 100 km/h. Facet jedzie mniej
więcej z tą prędkością. Nagle żona rozpoczyna monolog: - Już Cię nie kocham. Po dwunastu latach po ślubie chcę rozwodu. Mąż nic nie mówi tylko przyspiesza do 110 km/h. Żona mówi dalej: - Pokochałam twego najlepszego przyjaciela - Kazia. Mąż nic nie mówi tylko dalej przyspiesz do 120 km/h. Żona przystępuje do rozważania warunków rozwodu: - Chcę dzieci! Mąż nic nie mówi tylko przyspiesza do 130 km/h. - Chcę dom i samochód! Mąż dalej nic nie mówi ale przyspiesza do 140 km/h. - Chcę aby wszystkie karty kredytowe i akcje był na moje nazwisko. Mąż dalej nic nie mówi ale przyspiesza do 150 km/h. - A czego ty chcesz? - Ja już mam wszystko co mnie potrzeba! Mąż przyspiesza do 200km/h. - A co masz?! Mąż skręca na przeciwny pas jezdni i cedzi przez zęby: - Poduszkę powietrzną!!! |
05.11.2010 22:48:57, robert24 |
Żona szyje sukienkę na maszynie, a mąż stoi nad nią i krzyczy: - Teraz w lewo! Jeszcze bardziej! Prosto! Uważaj, nie za szybko! Przecież ty nie umiesz szyć! - Po co te twoje głupie komentarze? - Chciałem ci tylko pokazać jak się czuję, gdy jedziemy samochodem. |
05.11.2010 22:48:07, robert24 |
Idzie Arab z żoną przez pustynię. Wędrowali tak 2 tygodnie. Nagle Arab zatrzymuje się i mówi
do żony: - Idź do domu i przynieś ołówek i linijkę. - Ale do domu są 2 tygodnie drogi! - Nie gadaj, tylko idź! Żona posłusznie poszła do domu i przyniosła mężowi to o co prosił. - No to teraz, narysuj mi na plecach szachownicę. - Ależ mężu, po co?! - Nie gadaj, tylko rysuj! Żona narysowała mu na plecach szachownicę, a gdy skończyła, Arab mówi do niej: - No to teraz, podrap mnie w B7. |
05.11.2010 22:45:17, robert24 |
Przed ślubem: Ona - Ciał Janek. On - No nareszcie, już tak długo czekam. Ona - Może chcesz żebym poszła? On - Nie! Co Ci przyszło do głowy? Sama myśl o tym jest dla mnie straszna! Ona - Kochasz mnie? On - Oczywiście, o każdej porze dnia i nocy. Ona - Czy mnie kiedyś zdradziłeś? On - Nie! Nigdy! Dlaczego pytasz? Ona - Chcesz mnie pocałować? On - Tak, za każdym razem i przy każdej okazji. Ona - Czy byś mnie kiedykolwiek uderzył? On - Zwariowałaś? Przecież wiesz jaki jestem. Ona - Czy mogę Ci zaufać? On - Tak. Ona - Kochanie. Siedem lat po ślubie: Czytajcie od dołu... |
05.11.2010 22:43:30, robert24 |
Żona przychodzi do domu i szczebicze do męża: - Wiesz? Dzisiaj mi się poszczęściło! Idę obok zsypu na śmieci,patrzę a tam para pantofelków stoi. A jakie piękne! Przymierzam - mój rozmiar! Mąż: - Taaa... Poszczęściło Ci się. Po paru dniach żona znowu mówi: - Słuchaj, idę do domu, a u nas na podjeździe, na żywopłocie, futro z norek wisi. rzymierzam - mój rozmiar! Mąż kręci głową z podziwem: - Szczęściara z Ciebie. A ja - popatrz - nie wiem czemu, ale szczęścia nie mam. Wyobraź sobie, wkładam wczoraj rękę pod poduszkę,wyciągam bokserki, przymierzam - i... Nie mój rozmiar! |
05.11.2010 22:42:43, robert24 |
Kilka dni przed ślubem narzeczony przychodzi do księdza, wręcza mu 200 złotych i mówi: - Proszę księdza, mam prośbę. Proszę podczas dyktowania mi przysięgi małżeńskiej opuścić słowa: Ślubuję ci wierność, miłość i uczciwość małżeńska oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Dziękuję z góry... Przyszedł dzień ślubu. Pan młody pewny siebie staniał przed ołtarzem i wszystko szło dobrze do momentu składania przysięgi małżeńskiej. Ksiądz zapytał bowiem: - Czy ślubujesz bezgraniczne oddanie swojej żonie, posłuszeństwo wobec każdego jej rozkazu, przynoszenie jej śniadania do łóżka do końca życia? Czy klniesz się na Boga, że nigdy nie spojrzysz na inna kobietę i nawet nie przyjdzie ci do głowy, że inne kobiety żyją na świecie? Pan młody, ciężko przestraszony i zaszokowany, wybąkał: - Ta... ta... tak... Po ceremonii wściekły przybiegł do księdza i pyta, co to miało znaczyć. Ksiądz oddaje mu 200 złotych i odpowiada spokojnie: - Po prostu przebiła twoja ofertę. |
05.11.2010 22:42:10, robert24 |
Małżeństwo jedzie samochodem. Żona zauważa potrąconego skunksa. Każe mężowi zjechać na
pobocze i zabrać biedne zwierzę. Mąż bez sprzeciwu to zrobił. Po jakiś 5 min. jazdy z nowym
pasażerem żona mówi do męża: - Kochanie spójrz, to zwierzę jest zmarznięte . - Wsadź je między nogi, będzie mu ciepło. - A co ze smrodem? - Zatkaj mu nos... :) |
05.11.2010 22:41:16, robert24 |
Do księdza zgłosiła się dziewczyna, która chciała wyjść za mąż,ale miała już aż trzech
mężów... - No cóż, proszę pani, w tej sytuacji, w świetle prawa kanonicznego, sama pani rozumie, nie mogę udzielić pani ślubu... - Ależ, proszę księdza - kobieta na to - mimo to cały czas jestem... hm... niewinna. - Jak to? - To długa historia. Opowiem księdzu. Mój pierwszy mąż... No cóż, wyszłam za niego na prośbę mego ojca. Antoni był uroczym człowiekiem, bardzo dobrym i poczciwym. Tylko, cóż, miał już 82 lata, już nie był w stanie uszczęśliwić mnie inaczej jak tylko swą dobrocią. Dałam biedakowi tylko pięć miesięcy szczęścia... - Hm, tak, rozumiem. Niezbadane są wyroki Boskie... - Drugi mąż z kolei byl młodym, zabójczo przystojnym oficerem policji.Wykształcony, wysportowany, znał języki, świetnie sie zapowiadał, awans miał w kieszeni. Ale miał pecha. Jako prezent ślubny dostał od kolegów motor. Chciał sie przejechać. Mokre liście na drodze, drzewo, złamana podstawa czaszki, rozległe obrażenia wewnętrzne. Mój kochany Artur, przynajmniej nie cierpiał. - Tak, rozumiem. Serdecznie pani współczuję. A trzeci mąż? Jak długo trwało pożycie? - Och, dziesięć lat. - Dziesięć lat?! I mówi pani, że przez cały ten czas...? - Ani razu. Wie ksiądz, on był politykiem. Co wtorek wieczorem przychodził do mego łózka, siadał na brzegu i przez długie godziny opowiadał, jak będzie fantastycznie, kiedy się weźmie do rzeczy... |
05.11.2010 22:39:57, robert24 |